[praca] PRACA SZUKA CZLOWIEKA!!!!!
Prosimy o kontakt emailowy lub telefoniczny ❗️
...
Już w najbliższy wtorek, 23 stycznia o godzinie 12.00 gościem w RADIU PASJA był Andrzej Sitko, jest zwykłym biegaczem, który przez całe życie nienawidził biegać, aż do tego roku.
Przygodę z bieganiem rozpocząłem w 2016 roku. Z jednej strony była to chyba chęć zdobycia kondycji na starość a z drugiej być może kryzys wieku średniego. Przez ponad czterdzieści lat nie przebiegłem więcej niż 1000 metrów z własnej nieprzymuszonej woli. I nawet mi do głowy, żeby założyć buty i wyjść biegać. Ale nadszedł jednak ten dzień.
Nie było łatwo – najtrudniej to wyjść z domu. Rok zajęło mi zanim poszedłem do sklepu sportowego i kupiłem buty. Na zachętę zainstalowałem w smartfonie aplikację do biegania. Po jakimś czasie spojrzałem na telefon – nie mogłem uwierzyć – przebiegłem ponad kilometr. O dziwo nie miałem zadyszki, płuc nie wypluwałem. Nie chciałem przesadzać. Po 5 kilometrach wróciłem do domu. Po kilu tygodniach treningów wziąłem udział w pierwszym biegu – Biegu Łomianek na dystansie 10 kilometrów. Nie ukrywam, że miałem tremę. Wiedziałem, że zmieszczę się w wyznaczonym przez organizatorów czasie, bałem się czy nie zgubię na trasie. Łomianek nie znałem i nie znam wcale. Wynik ponad godzinę – mi wystarczył. W szkole średniej zawsze byłem ostatni na mecie w biegu na tysiąc metrów. Zdarzało się, że szybsi koledzy mnie „dublowali”. Za to w „szybkich” dystansach należałem do czołówki w klasie. Pobiegłem w kilku innych biegach.
Znajomym, z którymi rozmawiałem o bieganiu, powtarzałem, że znielubię biegać. I nie kłamałem. Nie raz i nie dwa podczas, czy to treningu czy zawodów zadawałem sobie pytanie:„co ja tutaj robię” i miałem zamiar zakończyć bieg. W czasie treningu mogłem przerwać i wrócić do domu – na zawodach po prostu nie wypadało. Można mi wierzyć lub nie, ale delikatnie mówiąc nie lubiłem tego. Bardziej dociekliwi pytali więc po co to robię. Odpowiadałem, że lubię czasami robię, rzeczy, których nie lubię i to, że czegoś nie lubię nie jest argumentem by tego nie robić. Nie wiem czy mi wierzyli. Najtrudniejszy okres w moim bieganiu – z rozmysłem nie chcę pisać „karierze biegacza” była końcówka wakacji 2016 roku. Nagle źle się poczułem. Ostatnio nawet słyszałem wersję, że zemdlałem. Przyznam, że pomyślałem sobie, że umrę. Ja dotąd zdrowy człowiek nagle poczułem się bardzo źle. Badania w szpitalu wykluczyły zawał serca. Martwiłem się stanem mojego zdrowia ale też tym, że tydzień później mam wziąć udział w swoim pierwszym w życiu półmaratonie. Po konsultacjach z lekarzami postanowiłem, że pobiegnę. Werdykt- bez badań – dwa do jednego, żebym spokojnie spróbował. Tak też zrobiłem i z dumą zmieściłem się w czasie mniejszym niż 3 godziny, gdzie limit czasu wynosił 3,5 godziny. Dla gościa po takiej przygodzie – wynik zadowalający. Koniec roku był coraz gorszy, tak, że postanowiłem nie wziąć udział w Biegu Niepodległości. Zamiast tego zacząłem „biegać” po lekarzach. Na wiosnę 2017 roku postanowiłem kontynuować bieganie. Mój pierwszy dystans – niewiele ponad kilometr. Chciałem zobaczyć jak zareaguje moje serce na wysiłek. Każde wyjście utwierdzało mnie, że mogę biegać. W 2017 roku udało mi się pobiec w Warszawskiej Triadzie Biegowej i raz jeszcze pokonałem dystans półmaratonu – podobnie jak rok wcześniej był to BMW Półmaraton Praski.
Nie planowałem udziału w trzecim półmaratonie, przynajmniej nie w 2018 roku, ale dowiedziałem się, że mogę pobiec podczas 13. Półmaratonu Warszawskiego na rzecz jakiejś organizacji. Charytatywnie biegłem już podczas 27 Biegu Powstania Warszawskiego – Bieg dla Julii i dwukrotnie w Onkobiegu w roku 2016 i 2017 rozgrywanym na terenie Centrum Onkologii - na rzecz osób chorych na miesaki- to taki szczególnie złośliwy nowotwór. Tym razem wybrałem WWF i Bieg dla Wilka. Dlaczego akurat tę organizację? Ratują zagrożone gatunki zwierząt, w tym wilki – stworzenia, które przez wieki były gnębione przez ludzi. Przez stulecia te zwierzęta były źle przedstawiane i tak zapisały się w ludzkiej świadomości. Pierwszy lepszy przykład – bajka o Czerwonym Kapturku. W rzeczywistości wilki unikają ludzi. W wilkach fascynuje mnie ich niezależność i wolność. Wilcze stado przemierza kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Te zwierzęta tworzą społeczeństwo w oparciu o hierarchię. Chciałbym kiedyś w naturze zobaczyć wilczą watachę i zrobić im zdjęcia. Bez takich organizacji jak WWF chroniących dzikie zwierzęta moje marzenie może się nie zrealizować. Mogę nie mieć okazji. Biorąc udział w akcji #biegam dobrze dla wilka, chcę chociaż symbolicznie pomóc w ochronie tego pięknego i zagrożonego gatunku.
Na łamach Hair Trendy chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierają mój udział w akcji #biegam dobrze dla wilka i Radiu Pasja za objęcie patronatem medialnym mojego biegu.
Rok 2016
Rok 2017